Dzień szósty: Rīga – Bauska

Nie spadł znienacka. Zapowiadał się właściwie już wczoraj, a dziś od rana systematycznie się budował. Najpierw spadło morale, bo zamiast ambitnie jechać do Daugavpils wybrałem najkrótszą drogę do Wilna, czyli podróż wzdłuż drogi A7. Daugavpils odpuszczam, bo rozmowa sprzed kilku dni upewniła mnie, że niewiele ma prawo mi się tam spodobać. Przyszło mi więc jechać wąskim poboczem jednej z najbardziej uczęszczanych dróg krajowych. A potem kryzys nastał. Czytaj dalej „Dzień szósty: Rīga – Bauska”

Dzień piąty: Sigulda – Rīga

To nie było wesele, tylko koncert. Niecały kilometr w dół rzeki, w muszli koncertowej, grali – i to całkiem nieźle – The Sound Poets. Łotewska para pilnująca biwaku (czyli mnie) poczęstowała mnie łopatą żaru i naręczem suchego drewna, więc do 23-ej w „loży honorowej” nad brzegiem rzeki, sącząc dwie pinty jasnego pełnego łotewskiego piwa, słuchałem koncertu wpatrzony w skry z ogniska. Czytaj dalej „Dzień piąty: Sigulda – Rīga”

Dzień trzeci: Uulu – Salacgrīva

Dziś tylko 67 km, ale mam garść doskonałych wymówek. Po pierwsze – wstałem dopiero o 9-tej, bo nie chciałem obudzić gospodarzy. Trochę dyskutowaliśmy do późnej nocy i musieliśmy to odespać 😉
Potem jeszcze spacer mierzeją na jakieś 150 m wgłąb zatoki. Musiałem też zjeść śniadanie. Była nim solianka w barze jedzona w towarzystwie miejscowej elity intelektualnej z Uulu, nie wiedzieć czemu w białych kapitańskich czapkach. Wszyscy! Zaimponowali mi baterią puszek, a nie było jeszcze jedenastej. Ale podobno, jeśli wierzyć Adamowi, Estończycy w ilości spożywanego alkoholu biją Rosjan na głowę. Czytaj dalej „Dzień trzeci: Uulu – Salacgrīva”

Dzień drugi: Esna – Uulu

Prognoza pogody kolejny raz nie dała rady. Zamiast deszczu, jak przewidywała, tuż przed szóstą obudziły mnie ptaki. Po szybkim prysznicu śniadanie mistrzów, czyli nieodłączny w takich okolicznościach makaron, tym razem z sosem neapolitańskim i kawą rozpuszczalną. Nie udało się jednak ruszyć od razu z powodu rosy. Wysuszenie namiotu przed spakowaniem zabrało ponad godzinę. Ruszyłem o 9-tej, by po niespełna 20 km zrobić w Paide przerwę na uzupełnienie zapasów, głównie wody i daktyli. Czytaj dalej „Dzień drugi: Esna – Uulu”