Ivars najwyraźniej czaił się wyczekując aż się obudzę, bo kiedy tylko wychynąłem z namiotu doskoczył z zaproszeniem na śniadanie i fusianą kawę. Kolejną godzinę spędziliśmy na rowerowym objeździe miasta i zwizytowaniu co ważniejszych obiektów. Szczególnie przypadł mi do gustu XIV wieczny zamek w Bauska posadowiony na półwyspie ściśniętym nurtami dwu rzek: Mēmele i Mūsa. Tuż za zamkiem rzeki łączą się w „wielką rzekę” Lielupe. Czytaj dalej „Dzień siódmy: Bauska – Piniava”
Dzień szósty: Rīga – Bauska
Nie spadł znienacka. Zapowiadał się właściwie już wczoraj, a dziś od rana systematycznie się budował. Najpierw spadło morale, bo zamiast ambitnie jechać do Daugavpils wybrałem najkrótszą drogę do Wilna, czyli podróż wzdłuż drogi A7. Daugavpils odpuszczam, bo rozmowa sprzed kilku dni upewniła mnie, że niewiele ma prawo mi się tam spodobać. Przyszło mi więc jechać wąskim poboczem jednej z najbardziej uczęszczanych dróg krajowych. A potem kryzys nastał. Czytaj dalej „Dzień szósty: Rīga – Bauska”
Dzień piąty: Sigulda – Rīga
To nie było wesele, tylko koncert. Niecały kilometr w dół rzeki, w muszli koncertowej, grali – i to całkiem nieźle – The Sound Poets. Łotewska para pilnująca biwaku (czyli mnie) poczęstowała mnie łopatą żaru i naręczem suchego drewna, więc do 23-ej w „loży honorowej” nad brzegiem rzeki, sącząc dwie pinty jasnego pełnego łotewskiego piwa, słuchałem koncertu wpatrzony w skry z ogniska. Czytaj dalej „Dzień piąty: Sigulda – Rīga”
Dzień czwarty: Salacgrīva – Sigulda
Spaliście kiedyś na weselu? Nie o przedstawienie Wyspiańskiego pytam, tylko o imprezę po ślubie. Otóż ja spałem ostatniej nocy. A to było tak… Czytaj dalej „Dzień czwarty: Salacgrīva – Sigulda”
Dzień trzeci: Uulu – Salacgrīva
Dziś tylko 67 km, ale mam garść doskonałych wymówek. Po pierwsze – wstałem dopiero o 9-tej, bo nie chciałem obudzić gospodarzy. Trochę dyskutowaliśmy do późnej nocy i musieliśmy to odespać 😉
Potem jeszcze spacer mierzeją na jakieś 150 m wgłąb zatoki. Musiałem też zjeść śniadanie. Była nim solianka w barze jedzona w towarzystwie miejscowej elity intelektualnej z Uulu, nie wiedzieć czemu w białych kapitańskich czapkach. Wszyscy! Zaimponowali mi baterią puszek, a nie było jeszcze jedenastej. Ale podobno, jeśli wierzyć Adamowi, Estończycy w ilości spożywanego alkoholu biją Rosjan na głowę. Czytaj dalej „Dzień trzeci: Uulu – Salacgrīva”