Dzień czwarty: Spacer pod Tatrami (20 km)
1 maja był dla większości z nas dniem odpoczynku. Postanowiliśmy tego dnia pokonać krótki, 10 kilometrowy odcinek ścieżki rowerowej u stóp Wysokich Tatr z Tatrzańskiej Łomnicy przez Stary Smokowiec do Tatrzańskiej Polanki i z powrotem.
To krótka trasa o niewielkim stopniu trudności, w sumie zmuszająca do raptem 240 m wspinaczki, ale za to zapewniająca w drodze powrotnej sporo emocji podczas szybkiego zjazdu. Oczywiście, z racji sporego zainteresowania wśród turystów, wymaga ona dużej ostrożności, a rower warto wyposażyć w głośny dzwonek.
Jazda rowerem po drogach publicznych i wspólnych ścieżkach pieszo-rowerowych na Węgrzech i Słowacji należy do przyjemnych i bezpiecznych. Przez cały czas czułem się pełnoprawnym uczestnikiem ruchu, kierowcy i piesi robili wszystko, aby nie utrudniać nam poruszania się: ustępowali pierwszeństwa, zatrzymywali się przed przejazdami, schodzili z drogi i omijali szerokim łukiem. Nieliczne wyjątki stanowili kierowcy i turyści spoza tych krajów, niestety – zbyt często – Polacy ☹
Dzień piąty: Pieniński Park Narodowy (55 km)
Po noclegu i śniadaniu z zawodnikami KWK 2018 w Starej Lubowli przejechaliśmy do Czerwonego Klasztoru, skąd rowerami zjechaliśmy wzdłuż Dunajca malowniczą szutrową ścieżką rowerową do Szczawnicy. Ten odcinek jest bardzo widokowy i łatwy, przez co radzę go pokonywać wcześnie rano, bo jest on bardzo popularny wśród turystów pieszych i rowerowych, którzy tłumnie go odwiedzają. Przy okazji obserwujemy z roweru chętnych na pokonanie tej trasy spływem na flisackich tratwach.
Po pożegnaniu kolarzy na starcie 5 etapu w Szczawnicy podjechaliśmy na obiad do Karczmy w Jaworkach. Po powrocie do Szczawnicy i dalej do Krościenka rozpoczęliśmy najbardziej uciążliwy ze względu na samochodowy ruch przejazd drogą wojewódzką DW 969. Ten zaledwie 5-kilometrowy odcinek był jak gorący prysznic po kilku dniach komfortowej jazdy na Węgrzech i Słowacji. Samochody mijające nas o centymetry, autokary spychające nas do krawędzi jezdni, kopcące czarnym dymem leciwe diesle spowodowały, że był to zdecydowanie najgorszy fragment naszej wyprawy.
Za to od Hałuszowej rozpoczęła się bardzo wymagająca, ponad dwukilometrowa wspinaczka na przełęcz Osice (668 m n.p.m.), która znów obudziła gorące emocje w kierunku piszącego te słowa autora tej trasy 😉
Za to z przełęczy największych emocji dostarczył szaleńczy zjazd do Sromowców Wyżnych. Pomiędzy Sromowcami Wyżnymi a Niżnymi odkryliśmy kilka krótkich odcinków wydzielonej ścieżki rowerowej wzdłuż Dunajca. Rzekę, a tym samym granicę państwa, przekroczyliśmy kładką pieszą, by wrócić do samochodów po słowackiej stronie.
Trasa wokół Pienińskiego Parku Narodowego w naszym wykonaniu ma 55 km i jest średnio wymagająca. Wiąże się z 950 m wspinaczki i koniecznością jazdy przez 5 kilometrów uciążliwą DW 969, ale dzięki niej można podziwiać dolinę Dunajca i krajobraz parku narodowego.
Dzień szósty: Finisz Tuchów – Tarnów i powrót do Tuchowa (46 km)
3 maja był ostatnim dniem Karpackiego Wyścigu Kurierów. Kolarze startowali z Tuchowa do wyczerpującego, liczącego 170 km etapu, mimo iż start i metę dzieli w prostej linii niespełna 20 km. Za to my, uczestnicy KWK dla Turystów, ruszyliśmy do 21 kilometrowego fragmentu trasy wyścigu.
Szybko przekonaliśmy się z jakim wyzwaniem musieli się zmagać zawodnicy na podjazdach, ale też skradliśmy troszkę z należnego im splendoru, kiedy wśród wiwatów kibiców przekroczyliśmy wspólnie linię mety wyścigu przy stadionie w Tarnowie – Mościcach. Potem sami mieliśmy okazję kibicować finiszującym kolarzom, w tym zwycięzcy klasyfikacji generalnej Filipowi Maciejukowi z Polskiej Drużyny Narodowej.
Po ogłoszeniu wyników i dekoracjach zwycięzców ruszyliśmy w podróż powrotną do Tuchowa, tym razem malowniczą trasą przez Skrzyszów i Karwodrzę, z wymagającym podjazdem w Trzemesni.
Z perspektywy tych kilku dni oceniam pomysł łączenia kibicowania wyścigowi z turystycznym podróżowaniem rowerem przez trzy kraje za udany i niosący wiele przyjemności. Jestem przekonany, że powtórzymy ten wyjazd za rok podczas kolejnego Karpackiego Wyścigu Kurierów 2019. Możliwe, że damy też szansę udziału osobom niejeżdżącym na rowerze oferując im dodatkowe atrakcje turystyczne, jak np. zwiedzanie zamków, muzeów, odwiedziny w gorących źródłach itp.
Zapraszam Was gorąco do zaplanowania sobie przyszłorocznego długiego majowego weekendu wraz z Karpackim Wyścigiem Kurierów dla Turystów, my przygotowania rozpoczniemy jeszcze w tym roku. Śledźcie nas na Facebooku.