Totalna porażka, czyli Wiślana Trasa Rowerowa po śląsku

Pewnie trochę przesadzam z tym tytułem, bo rozpieściły mnie małopolskie ścieżki WTR, ale rzeczywiście – nie da się w żaden sposób porównać tych dwóch województw. To wcale nie znaczy, że należy unikać wycieczki z Wisły do Oświęcimia jak ognia – wręcz przeciwnie! W sporej części jest ona dużo ciekawsza od wielu małopolskich odcinków. Jednak nie nastawiajcie się na ofertę choć w odrobinie podobną do tej znanej z Małopolski.

Początek WTR na zaporze Wisła Czarne

Aby odbyć tę przejażdżkę musiałem dostać się do Wisły z Krakowa. Tradycyjnie skorzystałem z połączenia kolejowego z przesiadką w Katowicach – to ponad 5 godzin podróży rozpoczętej o godz. 3:10 nad ranem. Pociąg dowiózł mnie jedynie do stacji Wisła Obłaziec, ale ze względu na wczesną porę byłem jedynym chętnym na dalszą podróż autobusowym połączeniem zastępczym i chyba dlatego kierowca nie miał oporów by mnie zabrać z rowerem.

Rezydencja Prezydenta RP

Najwygodniej jest wysiąść na stacji Wisła Dziechcinka, dzięki temu oszczędzamy kilka kilometrów jazdy pod górę trasą, po której i tak będziemy niedługo wracać. No i jest tam (pewnie się domyślacie 🙂 ) stacja Orlenu i ulubiona kawa.

Wodospad na rzece Wiśle niewiele poniżej zapory

Do początku szlaku czeka nas niewiele ponad 5 km raczej łagodnej wspinaczki, chyba że zechcemy zobaczyć oddaloną o kilometr i położoną znacznie wyżej Rezydencję Prezydenta RP.

Ścieżka rowerowa przez Wisłę

Po rzuceniu okiem na warunki, w jakich odpoczywa głowa państwa możemy wreszcie ruszyć na szlak. Początek wygląda całkiem nie najgorzej: wydzielona ścieżka rowerowa zaczyna się już w Nowej Osadzie i prowadzi nas do Wisły. Praktycznie aż do Wisły Uzdrowisko skacze ona z brzegu na brzeg korzystając z deptaków dla wczasowiczów. Warto być ostrożnym i uważać na bawiące się dzieci i spacerujące psy, choć po ósmej rano nie było ich jeszcze zbyt wiele.

Wąskie mostki na rzece Wiśle

W Uzdrowisku wszystko się zmienia, najpierw lądujemy na drugiej stronie drogi wojewódzkiej (DW) 942, gdzie podjeżdżamy wąską szosą wśród zabudowań, by wylądować na ścieżce z płyt chodnikowych, która po dość stromym zjeździe kończy się ustawionymi w odległości 40 cm dwoma metalowymi, ledwie widocznymi i trudnymi do objechania słupkami. A potem jeszcze w Obłaźcu wyjazd w lewo na DW 942. Duży ruch samochodowy i bardzo słaba widoczność utrudniają ten manewr. Na szczęście wracamy zaraz nad brzeg Wisły i z dala od samochodowego ruchu poruszamy znów szybko i sprawnie. Trzeba jednak uważać, bo kilka razy ścieżka bez żadnego znaku ani innego ostrzeżenia przecina drogi lokalne, gdzie pędząc można wpaść pod przejeżdżające auto.

Niebezpieczne słupki na ścieżce w Wiśle Uzdrowisku

Tu już zaczynamy też odkrywać, jak wiele różnych nawierzchni może się trafić na rowerowym szlaku. Nie byłem jeszcze świadom tego wszystkiego co na mnie czekało, więc w myślach narzekałem na stan niektórych odcinków poprowadzonych betonowymi płytami z małymi dziurami, potem z wielkimi dziurami, po trylince itp. Trzeba było kilkudziesięciu kolejnych kilometrów, abym zatęsknił nawet za tym.

Od Skoczowa zaczęło się trochę jazdy przez las, natrafiłem nawet na ślady infrastruktury w postaci wyblakłych tabliczek czy samotnie stojącej wiaty do odpoczynku dla rowerzystów. Zaskoczeniem jednak były szlabany przegradzające drogę, których nie dało się w żaden sposób objechać ani otworzyć, a które pokonać trzeba było „pełzając” pod nimi. Kto by pomyślał, że może być jeszcze gorzej?

A to ci niespodzianka!

Przed 60-tym kilometrem docieramy do torów kolejowych w Czarnolesiu. I tu zupełnie niezrozumiale szlak każe nam pojechać wzdłuż torów prawie 3 km na wschód po to by potem po ich drugiej stronie wracać kolejne 3 km na zachód. Do tego przejazd pod torami w Mościskach nie jest w żaden sposób oznaczony i łatwo go przegapić. Naprawdę nic nie stracicie, jeśli w Czarnolesie skorzystacie z przejazdu przez tory i zaoszczędzicie te kilometry.

Po kolejnych kilometrze jazdy przez las docieramy do miejsca odpoczynku ulokowanego tuż przed Jeziorem Goczałkowickim. To jedno z lepszych miejsc na posiłek i odpoczynek, choć brak tam szaletów, że o sklepach nie wspomnę.

Miejsce odpoczynku tuż przed Jeziorem Goczałkowickim

Dalej bardzo przyjemny odcinek jazdy po zaporze, gdzie spotykamy wreszcie jeżdżących rekreacyjnie innych rowerzystów.

Za zaporą znów odmiana i znów szansa na poznanie kilku kolejnych, wcześniej nieznanych rodzajów nawierzchni. Początkowo drogą betonową, a potem gruntową drogą wśród drzew i trawy, szlak prowadzi nas między wdzięcznie nazwanymi stawami Zabrzeszczak, Maciek, Dębina, RontokKopalniok. Widok ponad tym ostatnim szybko tłumaczy jego nazwę ukazując charakterystyczne kopalniane szyby.

Ogromną niespodzianką jest jednak to, że jadąc dalej praktycznie wjeżdżamy na teren kopalni, gdzie mijając ogromne hałdy musimy kluczyć wśród załadowanych węglem TIR-ów, aby przebrnąć przez ciągnącą się wzdłuż koszmarnie zniszczonej drogi Kopalnię Silesia w Czechowicach-Dziedzicach.

Kilka zaskakujących zwrotów szlaku pcha nas najpierw przez teoretycznie zamknięty teren obok KopalniokaPławu Górnego, by pokazać nam potem uliczkę wciśniętą pomiędzy urokliwe familoki.

Nim dotrzemy do Brzeszcz czeka na nas jeszcze kilka niespodzianek, jak np. przejazd przez tętniącą życiem ciężkiego sprzętu żwirownię czy trawiaste odcinki wału przeciwpowodziowego.

Granica województw i wjazd do Powiatu Oświęcimskiego przynosi wszystko to, co znamy już z wcześniejszych wycieczek po Wiślanej Trasie Rowerowej w Małopolsce. Pojawiają się czytelne pomarańczowe tabliczki szlaku i oznaczenia, które nie pozwalają nam pomylić drogi na żadnym rozwidleniu. I wreszcie nawierzchnia przygotowana jest do komfortowej jazdy rowerem. Nie zawsze jest to asfalt, ale nawet jeśli szuter, to dobrze zwalcowany.

Po kolejnych 10 kilometrach docieramy wreszcie komfortowo do Oświęcimia mijając leżący po lewej obóz koncentracyjny w Brzezince. Szlak prowadzi nas później do centrum miasta pod zamek, ja jednak kończyłem jazdę na dworcu kolejowym.

Warto tu zrobić uwagę, że mapa szlaku na wirtualneszlaki.pl wskazuje przebieg inny, niż faktyczne oznaczenia w realu. Mam nadzieję, że wkrótce zostanie to zaktualizowane, bo mapka ta jest bezcenna. Bez pobranego z niej wcześniej śladu w Garminie nie miałbym najmniejszych szans na przebycie śląskiego odcinka. Nie ma tam prawie żadnych oznaczeń, a te które są wcale nie podpowiadają drogi w kluczowych momentach. Wam także dobrze radzę, nie wybierajcie się tam bez wsparcia mapy lub nawigacji.

Czytając moje narzekania (szczególnie podpisy w albumie fotografii na Facebooku) możecie odnieść wrażenie, że podróż śląskim odcinkiem WTR to strata czasu. Absolutnie tak nie jest! To naprawdę ciekawa podróż z przepięknymi widokami. Zdarzało mi się jeździć po gorszych nawierzchniach, więc jeśli nastawicie się na jazdę po urozmaiconych nawierzchniach i odpowiednio dobierzecie rower i ekwipunek, będziecie bardzo zadowoleni. Wystarczy nie obiecywać sobie zbyt wiele po infrastrukturze, by cieszyć się wspaniałą wycieczką.

Zobacz także album fotografii na Facebooku.

7 odpowiedzi na “Totalna porażka, czyli Wiślana Trasa Rowerowa po śląsku”

  1. Dzieki za recenzje. Nie wiesz czy cos sie zmienilo w materii oznakowania trasy na tym odcinku? Nie usmiecha mi sie krecenie z gpsem w rece zamiast cieszenia sie terenem ; )

  2. Dzięki za recenzję! Mam zamiar przejechać WTR z Krakowa do Zebrzydowic, ale ze względów kondycyjnych postanowiłem częś trasy przebyć pociągiem. Więc zastanawiałem się, czy pociąg z Krk do Oświęcimia, a potem rower, czy odwrotnie. Teraz wiem, co wybrać.

    1. Bardzo dobra wiadomość i bardzo dobry opis trasy na stronie. Ciekaw jestem, czy tegoroczna #Wisła1200 poleci nowymi fragmentami. Jeśli nie, będę musiał koniecznie powtórzyć śląski odcinek WTR w tym roku 🙂 Dzięki za info.

  3. Potwierdzam wcześniejsze komentarze. Trasa jest już świetnie oznakowana. Jechałem dwa dni temu z Wisły do Oświęcimia i byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, w ogóle nie było potrzeby wyjmowania gps. Nawierzchnia zróżnicowana – z Wisły do Skoczowa prowadzona głównie dobrze przygotowaną drogą szutrową, dalej głównie asfaltem przez drogi lokalne o niewielkim natężeniu ruchu. Jechałem gravelem i nie było problemu z przejazdem w żadnym miejscu. Odradzałbym natomiast przejazd rowerem szosowym ze względu na początkowe kilometry oraz kilka odcinków później.

    Pozdrawiam 🙂

Skomentuj Malisz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.