Green Velo: Końskie – Kielce, a właściwie to z Opoczna

Ubiegłotygodniową wycieczkę po Green Velo przerwałem na 80 km przed jej aktualnym końcem (lub początkiem) w Końskich i czułem z tego powodu wyraźny niedosyt. A ponieważ rowerowe szlaki świętokrzyskiego przypadły mi bardzo do gustu postanowiłem uzupełnić brakujący odcinek jednodniowym wypadem. Najlepszy dojazd do Końskich z Krakowa to połączenie kolejowe do odległego o 25 km Opoczna. Dzięki temu Kolejną podróż po Green Velo zacząłem w województwie łódzkim.

Pociąg relacji Kraków – Suwałki zapewnił komfortową, niewiele ponad półtoragodzinną podróż w przerobionym z pocztowego wagonie do przewozu rowerów. Minusem była wczesna pora wyjazdu o godz. 4:40. Gdy o 6:20 wysiadłem na oddalonej o 6 km od centrum niewielkiej, ale bardzo sympatycznej stacji Opoczno Południe, słońce już wzeszło, ale nie miało jeszcze dość siły, żeby przebić się przez zalegającą wszędzie gęstą mgłę.

Wjazd do Końskich od strony Opoczna
Wjazd do Końskich od strony Opoczna

Kwadrans dojazdu rozkopanymi przez remonty osiedlowymi drogami wystarczył, by dotrzeć do centrum, a tam oczywiście… duże latte na Orlenie 🙂 Mgła opadła, ja się po kawie obudziłem… idealnie, aby zacząć wycieczkę na dobre. Z Opoczna do Końskich prowadzi asfaltowa szosa, rzadko uczęszczana przez auta z powodu złej nawierzchni, a w niektórych miejscach z powodu jej braku (uspokajam, to tylko efekt remontu i przynajmniej na niektórych odcinkach kiedyś pewnie będzie lepiej). Te 25 kilometrów nie zachwyca, nie licząc spotykanych po drodze rudych lisów, kuropatw i pasących się w oddali pod lasem saren. Natomiast od razu wiemy, kiedy przekraczamy granicę województw i wkraczamy w świętokrzyskie. Nie informują o tym żadne tablice, tylko pojawiający się znikąd wiatr, który oczywiście wieje prosto w oczy.

Tadeusz Kościuszko na koneckim rynku
Tadeusz Kościuszko na koneckim rynku

O Końskich wiem jedynie, że powstaje tam moja ulubiona Maślanka KoneckaKefir Konecki. Rynek dzielą między siebie kościół pw. Św. Mikołaja i pomnik Tadeusza Kościuszki. Kawałek dalej zobaczyć można odnowiony za unijną kasę zespół pałacowo-parkowy trącący klasycyzmem. Podobno zachwyca – nie wiem, nie znam się.

Początek Green Velo w Końskich
Początek Green Velo w Końskich

Szlak Green Velo zaczyna się w Końskich przy stawach w okolicach ulicy Browarnej. Okoliczności, trzeba przyznać, mają swój urok – woda, łabędzie, wędkarze, drewniane mostki – ładnie jest. Lecz kiedy opuścimy już park zaczyna wiać nudą. Miejskimi uliczkami szlak wyprowadza nas do drogi wojewódzkiej (DW) nr 728, wzdłuż której każe nam podążać wciśniętą między ekrany akustyczne ścieżką z kostki betonowej, z charakterystycznymi hopkami przy wjazdach na posesje, w towarzystwie sporej liczby samochodów. Na szczęście trwa to zaledwie 10 km, bo docieramy do zalewu Siełpia, lub jak niektóre mapy wolą Jeziora Siełpieckiego.

Aleja luster wzdłuż drogi wojewódzkiej i ścieżka rowerowa z kostki
„Aleja luster” wzdłuż drogi wojewódzkiej i ścieżka rowerowa z kostki

W tym urokliwym miejscu usytuowano w sosnowym lasku na brzegu jeziora MOR, z widokiem na plażę i most na zaporze. Warto zaglądnąć wgłąb ośrodka wypoczynkowego, znalazłem tam – otwartą mimo wczesnej pory – cukiernię, a w niej pyszną kawę z ekspresu i herbatę do śniadania. Tuż obok zaś niewielki sklep. Uważam, że z powodzeniem Green Velo mogłoby się zaczynać w tym miejscu darowując nam tych kilkanaście kilometrów do Końskich.

Tablice przy szlaku zachęcają do odwiedzenia Muzeum Techniki Zagłębia Staropolskiego, ale...
Tablice zachęcają do odwiedzenia Muzeum Techniki Zagłębia Staropolskiego, ale…

Mimo iż z Sielpi Wielkiej nadal podążamy ścieżką rowerową wzdłuż DW 728, to jednak zmiana jest niebagatelna – ścieżka jest asfaltowa, a ekrany akustyczne i zabudowania zastąpił sosnowy las.

Po siedmiu kilometrach żegnamy jednak drogę wojewódzką i drogami lokalnymi ruszamy na wschód do Mościsk. Od tej pory jechać będziemy na przemian, to na południe, to na wschód. W Mościskach niech Was nie zwiedzie pierwsze wrażenie na widok tablicy MOR – to nie plac zabaw, który mijacie. MOR-em jest to, co stoi za budynkiem, a tam (sic!) ToyToy, pierwszy jaki spotkałem na GV.

To nie huśtawka jest MOR-em, tylko...
To nie huśtawka jest MOR-em, tylko…
...to co za budynkiem
…to co za budynkiem

Kawałek dalej czeka na nas pierwszy na trasie prawdziwy podjazd, napracujemy się podjeżdżając do Węgrzyna. Wąskimi asfaltowymi drogami przez lasy i wsie jakby z innej epoki dojeżdżamy do Grzymałkowa, a tam górująca nad wszystkim wieża Kościoła Przemienienia Pańskiego i wpędzający w depresję zrujnowany kościół św. Michała Archanioła.

Kościół św. Michała Archanioła
Kościół św. Michała Archanioła

Mimo iż drogami lokalnymi, to jednak w spokoju, wśród lasów Natury 2000 docieramy do Oblęgorka. Warto zdecydować się tu na odłączenie od szlaku, by zobaczyć usytuowany na wzniesieniu, na końcu Alei Lipowej, Dwór Henryka Sienkiewicza. Warto nawet dołożyć dodatkowe 2 kilometry i w sąsiednim Oblęgorze wyjechać ulicą Studzianki na szczyt Góry Siniewskiej, by z tarasu widokowego rzucić okiem na panoramę Gór Świętokrzyskich. Półtorakilometrowy podjazd wymaga wysiłku, momentami osiąga prawie 9% nachylenia. Ja byłem tam około godziny 14-tej i oślepiające słońce trochę psuło efekt, ale wyobrażam sobie, że widok z platformy tuż po wschodzie lub tuż przed zachodem słońca, musi być imponujący.

Dwór Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku
Dwór Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku

Powrót do Oblęgorka i dalsza podróż Green Velo daje nam szansę na poznanie ruin Pałacu Tarłów w Podzamczu. Pałac był otwarty i dostępny, stanowił nie lada gratkę dla fotografów i miłośników ruin.

Pałac Tarłów w Podzamczu
Pałac Tarłów w Podzamczu

Kolejne kilometry to kilka leśnych odcinków, momentami po drogach szutrowych. Tuż przed Kielcami ścieżka asfaltowa towarzyszyła szutrowej drodze osiedlowej, na której młodzi adepci trenowali drift. Wywnioskowałem to z wielu śladów na poboczu i wciąganej na lawetę Hondy, która tam wypadła z drogi.

Do centrum, a właściwie do przejścia podziemnego prowadzącego na dworcowe perony od strony ulicy Mielczarskiego, szlak prowadzi nas na przemian lokalnymi uliczkami i ścieżkami z betonowej kostki. Przekonałem się przy okazji, że do Kielc także dotarła moda, by na stromych zjazdach urozmaicać rowerzystom życie przyklejając paski przed skrzyżowaniami. Zgroza!

Trasa Opoczno – Kielce to niewiele ponad 100 km (z dodatkowymi atrakcjami blisko 120 km) raczej łatwej i bezpiecznej jazdy. Mógłbym ją polecić miłośnikom szosówek, gdyby nie kilka krótkich odcinków szutrowych i kilka dłuższych odcinków koszmarnego asfaltu. Ale aby być uczciwym muszę przyznać, że spokojnie możecie ją skrócić do fragmentu z Sielpi Wielkiej do Kielc nie tracąc przy tym zbyt wiele. Warto tam będzie jeszcze wrócić i pojeździć po okolicznych szlakach, choćby po to by odwiedzić Dąb Bartek (póki jeszcze stoi).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.