Jazda po zmroku: oświetlenie

Codzienne treningi rowerem w sezonie jesienno-zimowym wiążą się z koniecznością częstej jazdy po zmroku, a wtedy jedną z ważnych kwestii jest oświetlenie. Oświetlenie rowerowe – co oczywiste – pełni dwie funkcje: zapewnia byśmy byli widoczni dla innych oraz pozwala nam dostrzec drogę przed sobą. Nie jestem ekspertem od oświetlenia roweru, nie testowałem dziesiątków rozwiązań, ale to, które stosuję obecnie sprawdza się. Postanowiłem podzielić się tym rozwiązaniem, Może się komuś przyda.

Przednia lampa GIANT

Piewrszą funkcję „bycia widocznym” realizuję z dostarczonymi przez producenta mojego roweru zintegrowanymi lampkami ledowymi. Zarówno przednia, jak i tylna, mają trzy tryby świecenia: ciągły, modulowany i pulsacyjny. W obu wypadkach używam trybu pulsacyjnego. Uważam, że bardziej przyciąga uwagę i czyni nas lepiej widocznymi na drodze (a przy tym podwaja czas pracy baterii). Na dobrze oświetlonych drogach miejskich takie oświetlenie praktycznie wystarcza do bezpiecznego poruszania, ale jest niezbędne! Nie toleruję „slepaków” jeżdżących bez jakichkolwiek świateł, to bardzo niebezpieczne, nawet w mieście na oświetlonych ulicach. Szczególnie w deszczowe wieczory, kiedy do oczu i na okulary pcha się woda, a światła samochodów oślepiają w dwujnasób, bardzo trudno dostrzec nieoświetlone obiekty.

Tylna lampka GIANT

Kiedy wjeżdżam na nieoświetlone ulice i ścieżki rowerowe włączam dodatkowo przednią lampę rozświetlającą drogę przede mną. Używam do tego Cat Eye VOLT 400, która ma swoje wady, ale udało mi się ją przystosować do moich potrzeb, przez co uzyskałem bardzo dobre oświetlenie za niewielkie pieniądze. Lampka posiada standardowe mocowanie do kierownicy, które teoretycznie uniemożliwia montowanie jej gdzie indziej. jeśli jednak pozbawimy uchwyt jednej z wewnętrznych śrub pojawia się możliwość regulacji w dodatkowej płaszczyźnie, co jest niezbędne przy mocowaniu np. na wsporniku kierownicy.

Po usunięcie jednej śruby mocującej uchwyt zyskuje niezbędną regulację w pionie

Lampa ma trzy tryby ciągłego świecenia: 100, 200 i 400 lumenów. Moim zdaniem 200 lumenów wystarcza do swobodnej jazdy, ale kiedy nie planuję jeździć dłużej niż 3 godziny zawsze używam pełnej mocy. Komfort takiego oświetlenia jest nie do przecenienia. Strumień światła mam wycelowany w 15-20 metr przed sobą. Pozwala to w porę dostrzec dziury i przeszkody na drodze, nawet przy dużych prędkościach, a jednocześnie nie oślepia jadących z przeciwka. Znaki drogowe i inne elementy odblaskowe są widoczne z odległości około 200 metrów, a nieoświetleni piesi czy rolkarze pojawiają się około 20 metrów przed nami, co daje nam gwarancję bezpiecznego uniknięcia kolizji.

Jeśli nie można na kierownicy lampę można przymocować do wspornika kierownicy

Kiedy grozi mi długa jazda nocą używam trybu kombinowanego: 100 lumenów z błyskiem pełnym światłem co sekundę. To zapewnia komfortową widoczność drogi i działanie do 10 godzin, ale bywa męczące dla oczu. W długich wyprawach, kiedy głównie podróżuję drogami publicznymi używam jeszcze dodatkowo „naciągniętej” na torbę na kierownicy „czołówki”. Zauważyłem, że im bardziej przypominam jadącą choinkę, tym bardziej wzbudzam ciekawość kierowców, a to od razu zwiększa ich ostrożność. Może Wam się przyda to spostrzeżenie. Ale jedno jest pewne: nie ruszajcie po zmroku rowerem bez przedniego i tylnego oświetlenia! Byłem świadkiem lub uczestnikiem tak wielu niebezpiecznych spotkań z nieoświetlonymi rowerzystami, rolkarzami i pieszymi, że stanowczo odradzam jazdę bez świateł.

Cateye VOLT 400

I ostatnie spostrzeżenie: po zmroku właściciele często wyprowadzają swoje czworonogi, ale bywają czasem zamyśleni i nie wystarcza im przezorności. Zdarza się, że pozwalają swobodnie biegać psu na lince po przeciwnej stronie ścieżki rowerowej niż sami idą i nie dostrzegają ryzyka z tym związanego. Jeśli pędząc w ciemnościach przed sobą zobaczycie taką scenkę warto krzyknąć i zapytać, czy jest między nimi a psem smycz. Dwukrotnie zdarzyło mi się dzięki temu uniknąć „porwania” ze sobą psa, a być może i większych kłopotów.

Jedna odpowiedź do “Jazda po zmroku: oświetlenie”

  1. Pawle.
    Trafne spostrzeżenia. Jak najbardziej masz rację! Szkoda, że ciągle jeszcze widzi się sporo nieoświetlonych rowerzystów…

Skomentuj Jola Sz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.